14 luty, tak to właśnie dzień zakochanych, ale czym ten dzień jest dla mnie? Tak na prawdę nie różni się od szarej codzienności.. Moje serce jest jak nieogrzana istot, tego dnia ( być może każdego innego jest równie zimne). W mojej głowie kłębią się tylko niepotrzebne myśli, a do oczu napływają łzy, lecz szybko ulatują.. Patrzę przez swoje okno, widzę mężczyzn wychodzących z kwiaciarni, a przechodzi mnie myśl iż dzisiaj większość kobiet uśmiechem są wstanie podnieść temperaturę za oknem. A ja żyje złudzeniem.. Bez uniesień.. zawału. Spokojnie, ze smutkiem w powietrzu osiadającym na każdej części mojego ciała. Siedzę. Zanurzona w wodach, głębinach myśli. Zastanawiam się czy będę w stanie kogoś pokochać, a może to już się stało, lecz nie dopuszczam tego do siebie, bojąc się że tylko ja to czuję, a druga osoba nigdy tego nie poczuje do mnie.. Może to i lepiej. Poczekam na kogoś kto uwolni moje owinięte folią serce, by znów było ciepłe..