poniedziałek, 26 grudnia 2011

23. ***

Blask lampek choinkowych padających na zwoje kartek, lampka wina, ołówki, a w tle dźwięk dobrej muzyki..pomiędzy wszystkim przeplata się zapach pierniczków. Achh..  Nie ma to jak po dniach spędzonych z rodziną i masą jedzenia, siąść w swoich czterech ścianach i pogrążyć się w własnych myślach. Myśl, że cały tydzień możesz zajmować się tylko sobą, jest piękna.


środa, 21 grudnia 2011

22. ***

Z każdym kolejnym oddechem, jest mi coraz ciężej.. Dlaczego? Nie do końca mój mały mózg może to ogarnąć.. Mam dość otaczającego mnie świata, chciałabym się zaszyć w jakimś miejscu, by nikt nie miał dostępu. Może tak byłoby lepiej dla mnie i dla ludzi, którzy krzątają się, zastanawiając się, co ja miedzy nimi robię.. Po ostatnim zwątpieniu nadal lewituje w nicości.. w której chyba chce być aby wszystko poukładać i zrozumieć. Moje serce jest obwiązane smutkiem, hmm.. to dobre słowo?.. raczej otacza go metalowa skorupa, która zaczyna zamykać się na świat by go nie ranić. Lecz czy to możliwe? Rzeczywistość coraz okrutniej go uderza. Chce dobrze, lecz nie wychodzi.. Czemu? Ma wrażenie, że nie pasuje do tego świata..



poniedziałek, 19 grudnia 2011

21. Deszcz.

Przez uchylone okno wpada wilgotna woń powietrza. Powietrze ma zapach mokrej ziemi i mroźnego wiatru. Uwielbiam, kiedy ono dostaje się do mojego nosa, przynosząc mrożącą świeżość moim komórką. Patrzę na mokra szybą pokrytą deszczowymi łzami i wtedy przechodzi mnie dreszcz.. moje oczy wilgotnieją. Policzki stają się wilgotne jak ziemi, która właśnie pochłania deszczowe łzy. Naglę ogarnia mnie smutek. Chce przykleić się do ściany by nie być sama. Chce poczuć ciepło koło mnie. Temperatura ciała zbliżona do mojej lekko obniżonej, niech mnie ogrzeje. Rozmrozi kostniejącą czerwoną pompę ciała. Osuszy lekkim uśmiechem wilgoć policzków.. Podniesie słońce na twarzy, w ten smutny deszczowy dzień. Odgoni ciemne chmury krążące w płatach mózgu.. Podniesie do życia, oraz rozmrozi ciepłem uśmiechu skostniałe malutkie komórki tego delikatnego ciała.

niedziela, 18 grudnia 2011

20. Zima?

Gdzie podziała się zima? Co się z nią stało? Już nie zamarzają mi policzki i nie chodzę jak Rudolf z odmarzniętym nosem. Nie nakładam na siebie warstw ubrań, które mają mnie ogrzewać.. bo po co? Kiedy za oknem, nie widać ani odrobiny białości.. Pogoda i życie w tym roku uległo zmianie.. Ogromnej zmianie.. Nie wiemy nawet kiedy, nastąpiła ta rewolucja. Zbiegiem chwil, minut, godzin, dni życie ulega coraz większej zmianie.. W tą zimę nie zamarznie już..

sobota, 3 grudnia 2011

19.***


Codziennie budzę się ze strachem.. Boję się oddychać. Nie wiem co się stanie jak oderwę głowę od poduszki.. Chciałabym zostać w jej objęciach jak najdłużej, lecz nie mogę. Muszę się zmierzać z trudnościami dnia.. Ledwo łapiąc powietrze w płuca trwać.. jakoś przetrwać dzień. Moja głowa pęka od myśli. Nie chcę myśleć.. sprawia mi to ból. Moja twarz przybiera barwy cierpienia. Oczy nie mają życia. Usta nie chcą wydawać z siebie dźwięku. Cierpienie zawładnęło każdym mięśniem mego ciała. Przemierzam przez ulicę, jak duch. Patrze w nicość. Jestem zupełnie nie obecna w otaczającym mnie świecie.. Chce swoją smutną skórą znowu poczuć ciepło pościeli. Zanurzyć się w otchłani pokoju. Najchętniej nie wychodziłabym z niego. Chciałabym przespać ten czas.. bo i tak nic mnie nie cieszy, nawet poranne przebłyski słońca nie rozpromieniają mojego serca. Ta czerwona pompa zaczyna zamarzać, wraz z cicho przychodzącym mrozem.



nie mam czasu tu zaglądać, mam nadzieje że to się zmieni, masa rzeczy leży w szufladzie by tu zawitać.

piątek, 4 listopada 2011

18.piórko i myśli..


Opadam na puchową pościel i czuję się wolna, lecz nie na długo.. Moje myśli zaczynają wirować jak leciutkie piórko na wietrze. Każdy choćby malutki podmuch sprawia mi ból.. Czuję, że lekkość piórka odchodzi wraz z wiatrem.. moje myśli próbują je dogonić.. daremnie. Leżę i czuję się jak oskubany ptak, który boi się myśleć co dalej z nim będzie..  

poniedziałek, 31 października 2011

17....

Czasami stojąc w tłumie ludzi czuje że mnie nie ma… Otacza mnie garstka osób nie znacząca dla mnie nic.. Unikam jej. Czemu? Nie mam pojęcia tak już jest i  nie da się tego zmienić. To nieopisane uczucie powleka delikatną warstwą każdą moją komórkę nie dając mi  normalnie funkcjonować..  Dzieli mnie na połowę. Pozostawiając w puchu niepotrzebnych myśli..

piątek, 28 października 2011

16. ciemność latarni


Zasypiam owiana smutkiem. Moje ciało pokryte jest łzami.Spływając po policzkach wędruje z lekkim światłem ulicznej lampy, oświetlającej moje ciało.. W głowie mętlik, chaos którego nie potrafię uporządkować. Oczy zwrócone w stronę okna, patrzą w nicość... niedostrzegając obrazu. Mózg skupia się na myślach , zdarzeniach, które chce uporządkować. Zrozumieć. Lecz nie potrafi jest zbyt słaby.. Choć chciałby to nie może. Czuję, że ciało stało się obojętną maszyną poruszającą się po ziemi.. wykonując codziennie te same zajęcia. Bez radości w oczach. Energii do życia. Po prostu jest i patrzy na świat z obojętnością. Wieczorem, kładąc się do łóżka zaczyna czuć.. przestaje być bezduszną i bezuczuciową maszyną.. Emocje napływają do niego jak powietrze do płuc. zanurzając się w mięciutką pościel ogarnia go smutek. Przeraźliwy, przeszywający wszystkie komórki ciała. Zalewa się łzami, obwiniając się, że jest za zimne, za twarde. Ciało pokryte cierpiącymi łzami, z ociężałą głową. Czując jak pulsuje.. skleja powieki i przenosi się w świat w którym może jest przez chwile lepiej..     

czwartek, 27 października 2011

niedziela, 16 października 2011

13.***


'Patrzenie, jak zasypia, śpi i jak powoli budzi się w jej oczach kolejny dzień. To było jak narkotyk, mógłbym nie spać całą noc, by tylko obserwować mimikę jej twarzy, by czasami dotknąć jej ramienia albo poczuć, jak jeszcze bardziej wtula się w moje ciało..'

niedziela, 2 października 2011

12. cichoszumi..








,,Na ogół ludzie traktują szczęście jak traf, coś, co się może zdarzyć, jak piękna pogoda. Ale szczęście nie pojawia się w taki sposób. Szczęście jest rezultatem naszego osobistego wysiłku. Trzeba o nie walczyć, dążyć do niego, upierać się przy nim, a czasami nawet szukać go na drugim końcu świata.

( Elizabeth Gilbert, Jedz, módl się i kochaj )